Szukam w niedosycie wartości dodatniej, a brak jest wszystkim, co odczuwam, do tego ta rozległa pustka – od rana do nocy ją wypełniam i dalej nic tu nie ma – ani czego się chwycić, ani o czym rozmawiać.

Mocno się staram przyjmować bodźce, jak gąbka, więc chłonę wszystko, co staje mi na drodze i czuję świat: zapach, smak i nadzieję.

W kółko przemeblowuję mieszkanie i na okrągło coś wyrzucam (celem zaprowadzenia porządku z samą sobą i zrobieniem miejsca na nowe). Staję się coraz mniej ostrożna, ruchy mam pewniejsze, szybciej mówię, więcej się uśmiecham, śmieję się na głos, kpię w twarz. Dużo czytam i zaczynam więcej pisać, czasami coś ugotuję, czasami to nadaje się do jedzenia i ścigam się na światłach z autami, z którymi nie mam szans. 

Daję się rozproszyć i rozbawić, jeden taniec, może dwa. Piję, aby się nie rozpaść, dolewam aż się skończy, aby chwiejnym krokiem dojść do sedna i wniosku, że w końcu nie piszę o tobie.

(2021)